Logo facebook - Ikona Logo instagram - Ikona Logo youtube - Ikona
zpruszkowa.pl logo

Przeciwników budowy ścieżki pieszo-rowerowej wzdłuż Utraty przybywa

Sławomir BUKOWSKI
Już blisko 140 osób podpisało petycję w tej sprawie przygotowaną przez społecznika Arkadiusza Gębicza. W komentarzach nie zostawiają na władzach Pruszkowa suchej nitki.
Rzeka Utrata
Ilustracja: Rzeka Utrata

Budowa trasy rekreacyjnej wzdłuż Utraty to jedna z ciekawszych inwestycji w tej kadencji. Ścieżka będzie się ciągnąć na całym pruszkowskim odcinku rzeki, od Gąsina aż do Malich. Kontrowersje budzi jednak fragment od ulicy Lipowej i torów WKD do Malich, wzdłuż parku Tworkowskiego otaczającego szpital. Park to dziś ogromna, półdzika enklawa zieleni, miejsce bytowania licznych gatunków zwierząt.

Społecznicy z Tworek i Malich (pisaliśmy o nich np. TUTAJ) przez blisko dwa lata toczyli bój z władzami Pruszkowa, żeby ścieżka na tym odcinku jak najmniej ingerowała w przyrodę. Żeby budowa nie stała się okazją do wycinki drzew. Propozycje spotkały się z chłodnym przyjęciem w urzędzie miasta. Wiceprezydent Konrad Sipiera zadeklarował co prawda rozmowy z mieszkańcami, ale dopiero po wyłonieniu firmy, która zaprojektuje ten fragment. Społecznicy nie odpuścili i w końcu odbyły się dwa spotkania z ich udziałem. Prezydent Paweł Makuch obiecał ustępstwa i skorygowanie koncepcji, deklarował zrozumienie dla argumentów strony społecznej. Z kolei wiceprezydent Konrad Sipiera miał zakomunikować, że konsultacje poszczególnych etapów nie będą możliwe, ponieważ urząd nie ma w zwyczaju pokazywać projektu, zanim ten nie będzie gotowy i zostanie kupiony od wykonawcy. 

Dziś projekt już jest, ale jedyny przekaz, jaki popłynął z urzędu miasta, jest taki, że postulaty mieszkańców uwzględniono. Czy wszystkie - nie wiadomo. Do prezentacji i publicznego omówienia projektu, mimo wcześniejszych deklaracji, nie doszło. Powód? Rzekomo brak czasu – inwestycja musi zostać zrealizowana do końca 2023 roku, żeby nie przepadła unijna dotacja (cały projekt jest wart 11 mln zł, z czego ponad 6 mln zł to pieniądze z UE).

W końcu próbę zablokowania budowy ścieżki na najbardziej spornym odcinku podjął prezes stowarzyszenia Za Pruszków! Arkadiusz Gębicz. Nie kryje, że właśnie o blokadę mu chodzi. – Próbuję uniemożliwić realizację obecnego projektu, który zawiera absurdalne rozwiązania. Jego nie da się poprawić, trzeba wyrzucić do kosza i przygotować nowy – mówi Gębicz portalowi zpruszkowa.pl. – Nie jestem przeciwnikiem ścieżki pieszo-rowerowej wzdłuż Utraty. Ona jak najbardziej powinna powstać, być szeroka i utwardzona, z wygodną nawierzchnią, ale bez tych wszystkich towarzyszących jej na wysokości parku Tworkowskiego wodotrysków w postaci altan, podestów czy miejsc do grillowania. Bez stawiania wysokiego ogrodzenia oddzielającego ścieżkę od parku, które może spowodować śmierć próbujących go przeskoczyć saren. Zamiast ogrodzenia wystarczyłoby posadzić gęsty szpaler cisów, które stworzą naturalną przeszkodę, za to bezpieczną dla zwierząt. Ścieżka może mieć oświetlenie, ale w postaci niskich lamp, rzucających niewielki i ukierunkowany snop światła, bez zaśmiecania światłem całej okolicy, skoro to ostoja dzikiej zwierzyny – tłumaczy.

Społecznik w rozmowie kilkakrotnie podkreśla, że nie jest radykałem próbującym zatrzymać wszystko, co się w Pruszkowie dzieje, jak przedstawia go wiceprezydent Konrad Sipiera. – Chcę, żeby ścieżka od Tworek do Malich została wytyczona, żeby miała nawierzchnię z żywicy, dzięki czemu będzie dostępna dla osób z niepełnosprawnościami. Żeby wyglądała tak, jak ścieżki w Podkowie Leśnej wybudowane przez burmistrza Artura Tusińskiego. Bierzmy przykład z sąsiadów, podpatrujmy dobre, sprawdzone rozwiązania, nie forsujmy dziwnych pomysłów tylko dlatego, że są pieniądze, które trzeba szybko wydać – mówi Arkadiusz Gębicz.

W tej chwili społecznik walczy, żeby Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków dopuścił stowarzyszenie Za Pruszków! jako stronę postępowania administracyjnego w sprawie wydania pozwolenia na prace pielęgnacyjne przy drzewostanie (park Tworkowski jest pod ochroną konserwatorską). Został wezwany do uzupełnienia wniosku i przedstawienia stojącego za nim interesu społecznego. Aby ów interes wykazać, społecznik uruchomił internetową zbiórkę podpisów pod petycją w tej sprawie (oto link do niej). W ciągu paru dni podpisało ją blisko 140 osób. Uzasadnienia, jakie wpisują mieszkańcy, są mocne i jednoznaczne. To tylko kilka z nich.

Park Potulickich powinien pozostać nienaruszony. Park Tworkowski jest piękny w takiej postaci. Nie wolno niszczyć natury.

Park Tworkowski, to najpiękniejsza część Pruszkowa, stanowiąca ostoję zwierzyny i pokazująca jak wyglądał teren nad Utratą zanim ona została zmeliorowana.

Zależy mi na zachowaniu przyrody w naszej okolicy z jak najmniejszą ingerencją człowieka.

Uważam ten projekt za co najmniej beznadziejny.

Takie miejsca trzeba chronić, a nie niszczyć.

Podpisuję ponieważ jestem absolutnie przeciwny brutalnej ingerencji w jeden z najdzikszych i najpiękniejszych zakątków Pruszkowa.

„Cywilizacja” w miejscu życia dzikich zwierząt to chory wymysł bezmyślnych ludzi niekierujących się dobrem czujących istot, które mają prawo do życia w spokoju.

Mam już dość złych projektów, które niszczą nasze treny zielone zamiast je chronić.

Jestem przeciw bezmyślnie prowadzonym inwestycjom, które nic nie wnoszą poza niszczeniem przyrody i stanowią wyrzucanie publicznych pieniędzy.

Chrońmy Utratę i jej rozlewiska. Dodawanie płotów i oświetlenia jest ciosem dla NATURY tego miejsca. Doprowadzić może do nieodwracalnych zmian w tym ekosystemie.

Nie zgadzam się na bezmyślne niszczenie naszego dziedzictwa przyrodniczo kulturowego, zanieczyszczenie światłem w obszarze objętym częściową ochroną i grodzenie przestrzeni cennej przyrodniczo paskudną siatką.

Obecni włodarze miasta niszczą tereny zielone, nie przestrzegają prawa w sprawach dotyczących ochrony środowiska i nie ufam im.

Arkadiusz Gębicz wysłał już pismo do konserwatora i dołączył podpisy mieszkańców. „Walka o wejście w postępowanie przed MWKZ jest niezwykle istotna. Będąc stroną, będziemy mogli składać wnioski i uwagi, a ponad wszystko będziemy mieli możliwość odwoływania się do Ministerstwa Kultury od wydanej przez MWKZ decyzji. Całe to działanie obliczone jest tylko na jedno – zatrzymanie procesu i dowiezienie projektu na etapie formalnym do końca roku. Rok się skończy i projekt umrze, bo nie będzie tych parszywych pieniędzy, które przysłoniły paru decyzyjnym z Magistratu zdolność racjonalnego postrzegania świata” – napisał w mediach społecznościowych. „Trzymajcie kciuki – wbrew narracjom, które można przeczytać na paru grupach (fejsbukowych – przyp. aut.) szanse są realne i warto walczyć do ostatniej możliwości, jaką daje stowarzyszeniu kodeks postępowania administracyjnego. I tyle mogę obiecać – wykorzystam każdą możliwość, by ten rok zakończył się niezrewitalizowaną Utratą”.

Komentarz autora:

Prowadzona przez grupę mieszkańców, w tym Arkadiusza Gębicza, walka o ścieżkę wzdłuż Utraty – czy raczej o niedopuszczenie do realizacji jednego z fragmentów na podstawie kontrowersyjnego projektu – to kolejny dowód zaprzepaszczenia przez ekipę prezydenta Pawła Makucha ogromnej szansy na budowanie społeczeństwa obywatelskiego, na wprowadzenie do Pruszkowa polityki opartej na życzliwości i partycypacji. Z obietnic otwarcia się na mieszkańców, składanych na początku kadencji, zostało niewiele. Zamiast spotkań i dialogu z gabinetów na Kraszewskiego coraz częściej dobywają się pomruki niezadowolenia w reakcji na działania i oczekiwania pruszkowian. Rozmaite pomysły forsowane są bez uprzedzenia i uzasadnienia, bez skonsultowania z zainteresowanymi w jakiejkolwiek formie.

Niezrealizowanie wyborczej obietnicy stało się faktem, a Paweł Makuch, coraz bardziej przypominający na prezydenckim fotelu swojego wyalienowanego poprzednika, sprawia wrażenie, że wszelkimi siłami próbuje dotrwać do wyborów, w których poddany zostanie osądowi mieszkańców. To jednak może być surowy osąd.

Ścieżka rowerowa wzdłuż Utraty miała być jedną z największych atrakcji turystycznych Pruszkowa. Jeśli powstanie, będzie przede wszystkim symbolem polityki realizowanej z pozycji siły. Ja takiego sposobu rządzenia miastem nie uznaję.

Artykuły, które również mogą Cię zainteresować: